Wjeżdżamy do Holandii. Dookoła zielone pola i mnóstwo kanałów. Przed 21szą dojeżdżamy do Amsterdamu. Na dworzec przyjeżdża po nas Michał. Jakiś miesiac temu napisałam posta na fb czy ktoś ze znajomych może nas ugościć w Paryżu lub Brukseli lub Amsterdamie. I odezwał się Michał - mamy kilkoro wspólnych znajomych, a Michał obserwuje mój profil od czasu moich projektów wolontariackich na rzecz uchodźców. I zaprosił nas do Amsterdamu. Michał mieszka tu z żoną Eweliną i dwoma synami. Okazują się przesympatycznymi ludźmi. Czujemy się u nich jak w domu. Dostajemy do spania wygodny materac w salonie. Ewelina częstuje nas pyszną kolacją. Rozmawiamy z godzinkę i idziemy spać.
10 kwietnia
Wstajemy wszyscy o 7mej. Starszy chłopiec zbiera się do szkoły. My robimy sobie dziś odpoczynkowy dzień po 5 dniach zwiedzania miast. Jemy śniadanie razem z naszymi gospodarzami. Potem my porządkujemy zdjęcia, Ewelina pracuje zdalnie, a Michał zajmuje się młodszym chłopcem. Potem idziemy na zakupy i na 13tą szykujemy zapiekankę serowo-warzywną na obiad. O 13tej starszy chłopiec wraca ze szkoły i wszyscy jemy obiad. Po południu gramy wszyscy w grę planszową "Osadnicy z Catanu". Wieczorkiem jemy razem kolację i rozmawiamy.
11 kwietnia
Wstajemy rano, wspólne śniadanko i dziś ruszamy do miasta. Do centrum mamy niecałe 5km. Idziemy wzdłuż kanału i ścieżki rowerowej. Jest zielono. Wokół jeździ mnóstwo rowerów. Dochodzimy do centrum od północnej strony i stąd są darmowe promy do południowej części. Wysiadamy przy głównym dworcu kolejowym i stąd zaczyna się stare miasto. Stare miasto to kanały i piękne kamienice. Chodzimy i cieszymy się klimatem. Wiele kamiennic jest bardzo krzywych - kiedyś po pierwsze chciano omijać wielkie podatki i wychylano front do przodu aby zwiększyć metraż na wyższych piętrach, a po drugie oszczędzano na palach na których budowane były domy (drewno było drogie) i domy przechylały się w różne strony. Więc teraz oglądamy mozaikę domów poprzechylanych w różne strony. Jest mnóstwo kanałów, większych i mniejszych. Plywają po nich łódki, barki, statki spacerowe. Część przycumowanych barek jest mieszkalnych, są też przycumowane pływające, mieszkalne kontenery. Chodzimy po centrum i terenach na zachód, do dzielnicy Jordaan. Wszędzie jest zaparkowanych mnóstwo rowerów co tworzy fajny klimat miasta. Oglądamy Dam Square, Oude Kerk i Begijnhof. I idziemy obejrzeć dzielnicę czerwonych latarni gdzie z okienek machają ubrane w seksowną bieliznę panie do potencjalnych klientów na ulicy. Wszędzie w centrum unosi się zapach marihuany.
Na koniec wracamy nad główny kanał i promem przedostajemy się na północną stronę. W drodze powrotnej robimy jeszcze zakupy i wracamy do domu. Michał przygotowuje dla nas dziś pyszny obiad - ryż ze specjalnym, bogatym sosem i z fasolką szparagową. Siedzimy wszyscy cały wieczór i rozmawiamy do późna.
12 kwietnia
Po pysznym śniadaniu idziemy na spacer - po zakupy na obiad i po czosnek niedźwiedzi, który rośnie niedaleko nad kanałem. Po powrocie szykujemy domową pizzę dla wszystkich. Po południu gramy w grę Kaskadia. A wieczorek znów spędzamy na dobrym jedzeniu i fajnych rozmowach. Ewelina piecze dla nas blok czekoladowy :)
13 kwietnia
Po śniadaniu ruszamy wszyscy razem na spacer. Idziemy obejrzeć wiatrak, który jest 2,5km od nas. Jest otwarty tylko kilka razy w roku i właśnie dzisiaj. Wiatrak jest ładnie położony nad kanałem. Jest to jedyny zachowany wiatrak w Europie, w którym mieliło się kredę na prozek, który dodawany był do zaprawy. Mi zawsze wiatrak kojarzył się z mieleniem mąki, a tu w Holandii są wiatraki do wszystkiego np. do mielenia gorczycy, barwników czy wiatrak-tartak do cięcia desek. Wiatrak bardzo nam się podoba zarówno na zewnątrz jak i w środku. Oprowadza nas bardzo miły, starszy pan. Oglądamy film o tym wiatraku, wchodzimy na pierwsze piętro i na balkon. A potem idziemy powoli w kierunku do domu, ale trochę dookoła. Michał i Ewelina pokazują nam zabudowę dawnych wiosek, obecnie wchłoniętych przez Amsterdam. Domki są śliczne, spokojna okolica, kościółek z wieżą. Nasi gospodarze zapraszają nas na ciasto i napoje do fajnej knajpki przy małej, samoobsługowej śluzie. Jemy szarlotkę i lody z ajerkoniakiem i stropwaflem. A do tego ja piję pyszny chai-latte, a Paweł kawę. Potem wracamy do domu i wkrótce przyjeżdżają po nas Ania i Ruben, których spotkaliśmy w styczniu w Czarnogórze. Ania i Ruben kibicowali cały czas naszej wyprawie i od początku zapraszali do siebie do Niemiec. A teraz jeszcze powiedzieli, że przyjadą po nas do Amsterdamu. Siadamy wszyscy na chwilę na herbatę u Michała i Eweliny, a potem ruszamy w kierunku Niemiec. Jest zielono, a na polach kwitnie mnóstwo rzepaku.