3 kwietnia
Mój plecak był w nocy oparty o krzak tuż za nami i okazuje się, że w tym miejscu mam dziurę w plecaku, dziurę w reklamówce z jedzeniem i zjedzone pół banana. No cóż. Ten piękny dzień zaczynam od śniadania i szycia plecaka. Dziś luźny dzień na naszej plaży nudystów. Od jutra mamy w planie maraton z dwoma mało przespanymi nocami, więc dziś odpoczywamy. Powoli schodzą się ludzie. Są też i Polacy emeryci cieszący się plażą nudystów. Kąpiemy się wielokrotnie w oceanie. Jest tu fajna piaszczysta plaża i można się kąpać bez sandałów. Wieczorkiem ludzie wracają do swoich hoteli, a my zostajemy na plaży. Ostatnia noc na Teneryfie, przy szumie oceanu. Piekny zachód słońca i widok na Teide bez chmur. Pijemy winko chłonąc wieczorny klimat.
4 kwietnia
Wysypismy się, zjadamy śniadanko, pakujemy się i w drogę. Przed nami 7km na lotnisko. Idziemy przez pustynny krajobraz wśród kaktusów. Na lotnisku przepakowujemy się, robimy kanapki, ładujemy telefony. Nasz samolot jest opóźniony o ponad godzinę. W końcu wylatujemy przed 18tą. Jest silny wiatr i przy starcie i przy lądowaniu, turbulencje przez większość lotu. Ale w końcu po 22giej lądujemy w Tuluzie, we Francji. Na lotnisku jest pianino i ludzie podchodzą i grają. Gdy wchodzimy to jakiś człowiek gra pięknie muzykę z Amelii. Planujemy spać na lotnisku, ale sala odlotów jest totalnie pusta. Drzwi mają być zamykane o 23ciej. Pytamy pani sprzątaczki czy można tu spać. Mowi, że tak. Na wszelki wypadek pytamy jeszcze jakiejś pani z obsługi - mówi, że drzwi będą zamknięte do 4tej, ale możemy zostać w środku. Rozkładamy więc karimaty i się kładziemy. Ze dwa razy jacyś pracownicy idący do domu życzą nam dobrej nocy. Przechodzi w pewnym momencie pan ochroniarz i drugi pan z psem lotniskowym. Pytają czy śpimy tu bo mamy samolot rano. Przytakujemy i życzą nam dobrej nocy. Śpimy krótko bo tyko do 4tej. Wtedy wchodzi do sali odlotów tyle ludzi że trzeba zwinąć karimatki. Siadamy na krzesłach, jemy kanapki i czekamy aż się rozjaśni.