12.03
Pól godziny przed przyjazdem autobusu dworzec jest zamykany. Nam to już nie przeszkadza, a autobus przyjeżdża 20 minut przed czasem. Tuż przed 2gą ruszamy z Zurychu. W środku w autobusie ciepło. Odchylamy fotele i staramy się jak najwięcej przespać. Po 8mej dojeżdżamy do Lyonu. Wysiadamy na dworcu Perrache w centrum miasta. Wychodzimy przed dworzec zjeść śniadanie. Czuję dużą różnicę w klimacie kraju. Tu jest luz. Szwajcarię odbierałam jako kraj pod tytułem: "wszystkiego nie wolno". Jemy śniadanie na ławce i obserwujemy toczące się wokół życie. Potem ruszamy na zwiedzanie. Idziemy ciekawymi uliczkami, przechodzimy na drugą stronę rzeki, pniemy się stromo schodami pod górę i dochodzimy do ruin rzymskich budowli - tu były duży amfiteatr i mniejszy odeon oraz kilka innych budynków. Dalej idziemy zobaczyć bazylikę Notre Dame de Fourviere. Bazylika jest ciekawa, monumentalna, a obok bazyliki jest przepiękny widok na miasto. Potem schodzimy w dół, idziemy kawałek przez stare miasto, siadamy nad rzeką, gotujemy herbatę i jemy jedzonko. Dalej idziemy na drugą stronę rzeki, ogladamy place, kościoły, ruiny jeszcze jednego rzymskiego amfiteatru. A na koniec idziemy do Lidla na zakupy. Jest tu sporo taniej niż we Włoszech, w Grecji czy Chorwacji. Ludność jest kolorowa, szczególnie dużo jest czarnoskorych osób. Po zakupach wracamy na dworzec i o 19tej mamy autobus do Barcelony. Autobus jedzie 9 godzin.