Jedziemy najpierw przez Niemcy, a potem przez kawałek Austrii. Jest deszczowo i pochmurnie. W Austrii jedziemy nad jeziorem i pojawiają się za oknem wysokie góry. Dojeżdżamy do granicy ze Szwajcarią. Niby Shengen ale i pasażerowie i kierowca mają kontrolę. Dwóch pasażerów ma nawet dużo pytań i jeden ma szczegółową kontrolę bagażu. Ale po pół godzinie opuszczamy granicę. Jedziemy przez kawałek Szwajcarii i docieramy do Vaduz.