Powoli wchodzimy do Triestu. Idziemy najpierw przez dzielnicę mieszkalną, potem portową aż w koncu dochodzimy do starej części miasta. Idziemy na zakupy do Lidla. Jest tu ciut drożej niż w chorwackim lidlu. Idziemy do domu naszego Hosta. Nasz host Marco ma 60 lat, całe życie mieszka w Trieście, pracuje na uczelni i uwielbia historię i podróże. Mieszka na ostatnim piętrze bardzo luksusowego bloku. Ma dwupoziomowe mieszkanie urzadzone bardzo stylowo. Dostajemy piętro jego mieszkania dla siebie. Wielkie łóżko z baldachimem z tarasem i widokiem na morze i stare miasto. Na tarasie drzewko pomarańczowe. Obok elegancka łazieneczka. 'Tu jest tak jakby luksusowo' śmieje się do mnie Paweł. Robimy obiadek, pijemy wino (kupione na chybił trafił w lidlu, okazało sie dobre). Spedzamy cały wieczór z Marco na bardzo ciekawych rozmowach. Średnio raz na pół roku Marco razem ze studentami jeździ do Polski. Pokazuje nam włoskie wydanie książki "Sztukmistrz z Lublina". Próbujemy kilku ciekawych włoskich alkoholi i Marco częstuje nas bardzo dobrą czekoladą. Marco wspomina jak wiele lat temu Polacy przyjeżdżali do Wloch malymi fiatami z przyczepami campingowymi Niewiadów. Zasypiamy nasyceni pięknym wieczorem w naszym mega komfortowym łóżeczku z widokiem na oświetlony światłami Triest.
26 luty
Wstajemy rano i jemy śniadanie. Marco ma stoło-parapet przy wielkim oknie z widokiem i zaprasza nas do zjedzenia śniadania tam. Robi nam przepyszną włoską kawę - taką jak lubimy. O 8mej wychodzimy i żegnamy się z naszym cudownym gospodarzem. Mamy około 2km na dworzec. Idziemy przez uliczki starego miasta i place z piękną architekturą. Czekamy na autobus flixbus, ktory przyjeżdża trochę spóźniony i ruszamy w kierunku Wenecji.