Najpierw łapiemy przy małej zatoczce przy stacji benzynowej, a potem wracamy 500m na przystanek. Jest to dobre miejsce i po 10 minutach zatrzymuje się dla nas chłopak z Sarajeva. Mówi świetnie po angielsku. Opowiada nam różne rzeczy. W czasie wojny jak był mały to był koło nich wybuch i jego mama była zraniona w ucho. Jego tata był w wojsku i wiele mu opowiadał o tym co się działo. Nasz kierowca pracował w Norwegii w Gjovik. Teraz wrócił bo ma małe dziecko. Lubi bardzo sporty na świeżym powietrzu i wspinaczkę. Rozmawiamy całą drogę.
Zostawia nas pod muzeum 10 minut od starego miasta. Pierwotnie jechaliśmy do umówionego kilka dni temu hosta w Sarajevie. Jednak wczoraj host napisał, że musimy dotrzeć przed 14tą, bo on potem idzie do pracy. Odpisaliśmy, że tak wcześnie raczej nie damy rady. Host na to, że wraca do domu po północy dopiero. My na to, że trudno, będziemy czekać aż wróci do domu po północy. I 4 godziny przed naszym przyjazdem do Sarajeva napisał, że to jednak za późno i mamy sobie szukać innego miejsca. No cóż... przyjdzie nam chyba wystawić pierwszą od lat nagatywną referencję. Lądujemy więc w Sarajevie bez miejsca do zatrzymania się. Są oczywiście zalesione góry nad miastem. Ale czujemy, że po dwóch tygodniach pod namiotem potrzebujemy co najmniej dnia na odpoczynek, ogarnięcie różnych spraw, posiedzenie w ciepłym. Myślimy o hostelu, które nie są tu najdroższe. Obok jest wielka galeria handlowa. A w niej darmowy internet. Zanim przeszliśmy do szukania hostelu, na profilu innego couchsurfera znajduję jego numer whatsapp i próbujemy szczęścia. Gość od razu odpisuje i zaprasza nas do siebie na noc. Ale fajnie. Ma na imię Abraham i jest z Turcji. Pracuje w knajpce w sercu starego miasta. Umawiamy się przy jego knajpce o 19tej, bo wtedy konczy pracę. Mamy 1,5h - robimy więc sobie wieczorny spacerek przez stare miasto. Przychodzimy tuż przed 19tą - Abraham jeszcze musi dokonczyc sprzatanie po pracy, prosi znajomych z sasiedniej knajpki o herbatę dla nas. Siadamy i chwilkę na niego czekamy. A potem idziemy do niego do domu. Mieszka 5 minut na piechotę od starego miasta (pierwotny host mieszkal 10km i trzebaby pół godziny jechać tramwajem). Dostajemy swój pokoik (u pierwotnego hosta miało być miejsce w salonie). Dostajemy klucz i możemy wchodzić i wychodzić kiedy chcemy. Wyszlismy na tej wymianie świetnie. W domu jest ciepło (na wybrzeżu domy są nie grzane, a tu w głębi lądu jest zimniej, więc już tak). Jemy kolację i rozmawiamy z naszym hostem. Jego angielski jest kiepski, ale dajemy sobie spokojnie radę z translatorem. Zostajemy na 3 noce. Mamy sporo rzeczy do poogarniania, więc ten czas jest nam bardzo potrzebny.
4 luty
Wysypiamy się i koło 11tej ruszamy na spacer do miasta. Chodzimy po ulicach, oglądamy budynki z czasów Austrowęgierskich i Otomańskich. Oglądamy odnowiony ratusz, meczety, koścoły, synagogę. A na koniec idziemy na zakupy. Wracamy do domku. Odpoczywamy i robimy obiadek. Nasz host wraca z pracy przed 20tą. Jest mega zmęczony. Oferujemy mu grzanki, które własnie robimy, ale jest najedzony, bo jadł w pracy. Dziś niezbyt ma siłę siedzieć z nami, więc spedzamy wieczorek we dwójkę.
5 luty
Dziś też na spokojnie spędzamy poranek i dopiero po 13tej wychodzimy do miasta. Stare miasto mamy bliziutko 5-10 minut na piechotę. Idziemy do muzeum zagłady Sarajeva. Jest bardzo ciekawe, ale tylko dla dorosłych - jest wiele krwawych i brutalnych scen ba zdjęciach i filmach. Oglądamy tam bardzo ciekawy film o życiu w czasie wojny w Sarajevie. Wychodzimy w emocjach i idziemy na dworzec kolejowy. Jutro ruszamy dalej i chcemy się przejechać lokalnym pociągiem, a przy okazji wyjechać w ten sposób z miasta otoczonego z tej strony autostradą. Na dworcu okazuje się, że do sporego miasteczka 70km od Sarajeva (tam konczy sie autostrada) kursuje jeden poranny pociag o 4:44. Kolejny jest dopiero po 15tej. Idziemy na zakupy i wracamy do domu. Paweł robi dla nas przepyszną pizzę. Nasz host wraca późno, znów najedzony, na pizzę nie ma ochoty. Za to siedzimy sobie razem w kuchni i rozmawiamy fajnie przez translator. Bardzo sympatyczny człowiek.