I na koniec dojeżdżamy do Skhodër. Jedziemy na twierdzę. Leone kupuje bilety na twierdzę (po 4 euro) i nie pozwala nam zapłacić. Twierdza jest duża, pięknie położona i ma cudowny widok na góry, Jezioro Szkoderskie i rzeki dookoła. Jest zachód słońca i wszystko jest przepięknie oswietlone. Chodzimy po twierdzy, a potem Leone jedzie z nami szukać miejsca na nocleg. Znajdujemy miejsce nad rzeką. Leone zagaduje w sklepie obok kto jest właścicielem działki, następnie idzie do właściciela zapytać i możemy dziś spać spokojnie nad rzeką. Jedziemy jeszcze z Leone do restauracji nad Jezioro Szkoderskie na pożegnanie. Ja piję sok wyciskany z pomarańczy, Paweł kawkę, a Leone wino. Leone ma na koniec do nas prośbę. Szuka żone z Europy. Pyta czy nie znamy jakieś Polki, która szuka poważnie myślacego o życiu, ustawionego faceta. Tłumaczymy mu, że w Polsce to tak nie działa. A okazuje się, że w Albanii tak. Żony szuka się przez przyjaciół. Jeśli przyjaciel zna kogoś fajnego to poleca i wymienia ludzi numerami. Co najciekawsze: taka historia już mnie spotkała w Albanii 15 lat temu jak jeździłam tu na stopa. Jeden kierowca prosił nas, że jeśli znamy Polkę, któraszuka meża to żeby jej powiedzieć o nim. Tłumaczymy mu jak szukać dziewczyny w Polsce, ale robi wrażenie zbyt nieśmiałego do kobiet aby na podboje ruszać bezpośrednio. Na koniec Leone zawozi nas na znalezione wcześniej miejsce nad rzekę. Szykujemy chwilę miejsce bo jest dużo kolców jeżynowych. Rozbijemy namiocik i idziemy spać.