Nie czekamy 5 minut i już jedziemy do miescowości do której chcemy dziś dojechać czyli do Lezhë, 15km dalej. Nasz kierowca jadący drogim bmw jest właśnie stamtąd. Zabiera nas nad morze, zaprasza nas do super knajpki na plaży (ja dostaję dwa wyciskane soki pomarańczowe, a Paweł dwa albańskie piwa). Siedzimy, rozmawiamy i podziwiamy zachód słońca nad morzem. Tu jest pięknie. Jest poza sezonem więc jest tu spokojnie i jest niewielu ludzi. Na koniec nasz kierowca odwozi nas na miejsce nad morzem gdzie jest bardziej dziko i gdzie możemy rozbić namiot. I mówi że przyjedzie jutro o 10tej i zabierze nas na wycieczkę. Gotujemy obiad patrząc na piękne kolory na niebie po zachodzie słońca. Niedaleko jacyś ludzie palą ognisko. Jest 10 stopni, więc w końcu jest ciepła noc.
26 stycznia
Wysypiamy się. Jest piekny, słoneczny dzień. Jemy śniadanko z widokiem na morze i składamy namiot. Przyjeżdża po nas nasz wczorajszy kierowca. Nazwijmy go roboczo Leone, bo taką ksywkę ma na fb, a imię ma trudne do zapamiętania. Zabiera nas najpierw na piękną plażę 10km od miejsca gdzie spaliśmy i zaprasza tam na kawę do 4 gwiazdkowego hotelu. Potem robimy sobie spacer po plaży. Jest cieplutko, ciężko uwierzyć, że to koniec stycznia. Potem Leone zabiera nas jeszcze w inną część miasta na piwo i sok do kolejnej fajnej restauracji z parkiem, gdzie często są wesela. A potem jedziemy na twierdzę w Lezhë. Leone jako lokals zagaduje ze strażnikiem i wchodzimy za darmo. Widok z twierdzy jest przepiękny. Góry i morze. Najpierw było tu akropolis, a potem twierdza. Potem jedziemy na obiad. Leone zabiera nas do knajpko-restauracji gdzie żarcie okazuje się jednak marne. Ja dostaję ryż polany sosem pomidorowym (tylko sosem), a Paweł spagetti z sosem bez dodatków. Potem zajeżdżamy pod dom Leone i dostajemy 1,5l rakiji z owocami. Leone pokazuje nam też swój nowy dom który buduje i mówi o biznesach, które planuje. Opowiada też, że pracuje na tirach w Niemczech, zna angielski i włoski. Rusza z nami na północ. Po drodze pokazuje nam ciekawą farmę ze zwierzętami gdzie ludzie przyjeżdżają kupować drogie produkty z farmy.