Stajemy przy rondzie na wjeździe na autostradę. Najpierw chce nas zabrać 4 gości w ciasnym aucie i uznajemy, że się jednak nie zmieścimy. Niedługo potem zatrzymuje się pan, który okazuje się trochę dziwny, ale przejezdzamy z nim przez granicę do Kukës w Albanii. Na granicy jest jedno okienko ze straznikami z obu krajow. Z panem kierowcą ciezko się dogadać. Wysiadamy na zjeździe na Kukës. Stąd mamy 4km przez miasto na wylotówkę. Ale okazuje się to świetne. Miasteczko ma fajny klimat prowincjonalnego miasteczka. Podchodzi do nas dziewczynka z babcią i pyta się po angielsku jak sie mamy i skąd jesteśmy. Do wylotówki schodzimy drogą przez pola i jest stąd przepiękny widok na wielkie góry dookoła, na piękne jezioro wśród gór i na nowo budowany wielki autostradowy most. Większość konstrukcji mostu jest na lądzie i widać, że będzie on nasunięty na filary. Dochodzimy do miejsca gdzie droga z miasta łączy się z autostradą. Obok jest stacja benzynowa i duży plac - super miejsce do łapania. I dosłownie po chwili zatrzymuje się młody chłopak jadący wypasionym autem do Tirany. Mówi do Pawła: Hello brother, no problem brother. Mówi po angielsku, więc możemy rozmawiać. Jedzie bardzo szybko, miejscami dochodząc pod 180km/h, ale auto jest dobre, więc nie czujemy prędkości. Jedziemy przez przepiękne góry. Im bliżej wybrzeża tym mniej śniegu. W pewnym momencie wśród muzyki którą nasz kierowca słucha z playlisty leci "Ona tańczy dla mnie". Po około godzinie dojeżdżamy do krzyżówki na Tiranę i Shkodër. Nasz kierowca wysadza nas za zjazdem, w miejscu skąd możemy spokojnie dalej łapać stopa. Wokół nas znów palmy i drzewa z pomarańczami.