25 stycznia
Wstajemy, pakujemy się i robimy na śniadanie jajecznicę z pieczarkami i ziemniakami. Zjadamy we trójkę i wychodzimy przed 8mą razem z Mattem. Żegnamy się na skrzyżowaniu i my ruszamy piechotą w stronę głównej drogi. Dochodzimy na krzyżówkę i łapiemy stopa z dwoma karteczkami: Prizren i Albania. Po chwili zatrzymuje się chłopak jadący do jednej z wiosek przed Prizrenem. Jest nas tak ciekawy, że mówi, że musiał się zatrzymać i nas zabrać. Mówi po angielsku i opowiada, że marzy mu się takie podróżowanie, ale teraz ma małe dzieci. Zawozi nas do Prizrenu do samego turystycznego centrum. Prizren nam się podoba. Ma bardzo ciekawe stare miasto, piękny główny meczet, kamienny stary most i nieczynną cerkiew serbską która jest na liście unesco. Nad starym miastem jest ciekawa twierdza. Jednak że jest mgliście i deszczowo to nie idziemy do niej. Po spacerku po starówce siadamy w restauracji na tureckie śniadanie. W Prizrenie zamieszkuje wielu Turków. Tu tureckie śniadanie jest dużo tańsze niż w Turcji. Za 5 euro od osoby najadamy się po uszy. Potem idziemy 4km na wylotówkę.