8 stycznia
Wstajemy, jemy śniadanko i ruszamy na drogę. Zatrzymuje się dla nas para z Iranu i zabierają nas do Pamukkale. Wchodzimy najbliższym, dolnym wejściem, które okazuje się najbardziej hardcorowe, gdyż aby wejść na górę, do części archeologicznej trzeba boso przejść przez całą część kamienno-jeziorkową. Z plecakiem na plecach ruszamy po "tarce". Nogi bolą :D Woda w tej części jest zimna (ciepła jest tylko w dwóch miejscach na górze, więc dodatkowo jest zimno w nogi). Droga prowadzi wzdłuż sztucznie zrobionych basenów z wodą. Do naturalnych nie można wchodzić. Na górze nakładamy buty i oglądamy wszystko z góry. Jest to dość smutny widok, bo większość tarasów jest powysychana. Woda płynie tylko przez kilka. Po obejrzeniu tarasów z góry idziemy do części archeologicznej - ruin miasta Hierapolis. Teren jest ogromny i wszędzie są ruiny. Oglądamy stare grobowce, to co zostało po agorze, głównej ulicy, latrynach, łaźniach, bramach. Są też ruiny świątyń. Największe wrażenie robi na nas amfiteatr, który jest ogromny. Na koniec idziemy do muzeum gdzie zgromadzone są różne detale i wykopane przedmioty. Spędzamy w Pamukkale razem 4,5h. Po wyjściu łapiemy stopa. Zabiera nas najpierw dwóch panów z Brazylii, którzy przyjechali na 2 tygodnie do Turcji i jeżdżą oglądając ile się da stanowisk archeologicznych. Często oglądają po 3 takie kompleksy dziennie. Potem do krzyżówki zabiera nas trzech wesołych, zwariowanych Kurdów. I z krzyżówki łapiemy na stopa fajnego człowieka, który jedzie do miasteczka Aydin. Jedziemy z nim około 2h. Gdy dojeżdżamy do miasteczka to robi się już ciemno. Droga przy rozjeździe ma 4 pasy, a w interesującym nas kierunku jadą te lewe. Jest cimno, duży i szybki ruch, głównie miejscowy.Do Efezu zostało nam około 50km. Przez 1,5h próbujemy łapać stopa, jesteśmy zmęczeni i osłabieni chorobą, więc rezygnujemy na dziś i idziemy za miasto poszukać miejsca pod namiot. Znajdujemy stary lasek z drzewami oliwkowymi, rozstawiamy namiot pod drzewem i idziemy spać.