Zatrzymuje się dla nas uśmiechniety pan, który jedzie do Antalyi. My chcemy się dostać do Side, które jest niedaleko przed Antalyią, więc super nam to pasuje. Pan mieszkał w Hatay, a po lutowym trzesieniu ziemi, którego Hatay było epicentrum, przeniósł się z rodziną do Antalyi. Jedziemy z nim ze 4h. Po drodze zatrzymujemy się przy restauracji i zaprasza nas na herbatę. Później jeszcze zatrzymuje się na 5 minut przy meczecie by się pomodlić. Droga jest piękna, z licznymi serpentynami, w dużej części biegnie wysoko ponad stronym wybrzeżem. Ten rejon to plantacje bananów. Mnóstwo jest ogromnych szklarni, w których rosną drzewa bananowe, jak i plantacji na zewnątrz, gdzie banany na drzewach owinięte są w worki. Przejeżdżamy przez Alanię, bardzo turystyczne miasteczko gdzie latem mnóstwo ludzi przyjeżdża nad morze. Na zmianę pada i nie pada, są chwile gdy leje. Dojeżdżamy po 19tej. Z miejsca gdzie pan nas zostawia mamy do przejścia jakieś 3km, więc cieszymy się bardzo, że przestało padać. Po drodze kupujemy wodę i pieczywo w bim-ie. Miejscowość widać, że jest bardzo turystyczna. Wszędzie jest mnóstwo restauracji, które są pootwierane, mimo, że jest zima. Zima czyli aktualnie 16 stopni po zmroku i dźwieki cykad przy drodze. Na końcu drogi jest antyczne miasto. Niewiele widzimy po ciemku, ale to co widzimy nas zachwyca. Antyczne miasto jest wielkie, wszędzie kolumny i łuki, różne ruiny, a pomoedzy tym wielkie amfiteatr. Po ciemku robi to wszystko na nos wielkie wrazenie. Dochodzimy do plaży i idąc wzdłuż 2 metrowego płotu z kraty, która osłania ruiny, szukamy kawałka dzikiej plaży. Gdy kończy się płot, jest parking, gdzie stoi kilka kamperów, a kawałek dalej wychodzimy na małą górkę i wśród trzcin znajdujemy fajne miejsce na namiot. Gotujemy fajny obiadek (bulgur z pomidorem, papryką i szczypiorkiem) i idziemy spać.
5 stycznia
Leniwy poranek. Piękny, słoneczny, bardzo ciepły dzień. Widok na morze z namiotu. Zbieramy się dopiero po 11tej. Idziemy zwiedzać Side. Jest bardzo ciepło. Ludzie chodzą w krótkich spodenkach i krótkim rękawku. Miasto lekko nas rozczarowuje. Sporo nahalnych sprzedawców, dużo sklepów z pamiątkami, a ruiny są w większości zamknięte i w renowacji. Domy na starym mieście są sztuczne i nie tworzą jakiegoś fajnego klimatu. Więc w porównaniu z Europejskimi starymi miastami, przy tym jaki tu jest potencjał to jest tak sobie. Amfiteatr oglądamy z daleka, bo jednak 50zł za wejście nie jest dla nas adekwatną ceną. Idziemy na wylotówkę, po drodze robiąc zakupy w bim-ie. Ja od wczoraj czuję się tak sobie, chyba złapałam jakieś przeziębienie czy tureckiego covidka. Boli mnie gardło, łupie w stawach i mięśniach i jestem mocno osłabiona. Ale powolutku ruszamy dalej.