Jest pełnia ksieżyca i jest bardzo jasno. Schodzimy w doł doliny. Jest kilka fajnych miejsc pod namiot. Jest już przymrozek, ale nie ma sniegu. Jest koło 23ciej. Rozbijamy namiot i idziemy spać.
29 grudnia
Wysypiamy się, jemy śniadanko i kolo 10tej zaczynamy składać namiot. Ruszamy najpierw Doliną Gołębi. Na górze, kawałek ponad nami jest platforma widokowa, gdzie ludzie podjeżdżają autami i autokarami, robią zdjęcia i karmią gołębie. Ruszamy najpierw w dół doliny. Mijamy różne ciekawe formacje skalne i wyrzeźbione w nich jaskinie. Na wysokości centrum miasteczka skręcamy by wyjść do góry do miasteczka. W miasteczku i na jego obrzezach są po prostu niesamowite skalne formy z oknami i drzwiami. Robi to na nas wielkie wrażenie. Miasteczko jest wkomponowane w to wszystko. Ileś domów i hoteli ma normalne fasady, a w środku jest jaskinią. Z miasteczka roztacza się świetny widok na całą Kapadocję. Na środku jest skalna twierdza na której gorę można wejść.Z miasteczka schodzimy znów w doł do doliny i podązamy nią w doł. Co chwilę zatrzymujemy się poruszeni nowym widokiem. Skały i formy skalne w każdym miejscu są trochę inne i za każdym zakrętem zachwycamy sie na nowo. W koncu dochodzimy do miasteczka Göreme. Miasteczko jest połozone pośród skalnych form i ma niesamowitą atmosferę. Idziemy zrobić małe zakupy w Bim-ie, spotykamy też parę Polaków, którzy terenówką wybierali się do Iraku, ale że zaczeły sie zamieszki to zrezygnowali i teraz mysla gdzie się wybrać. Idziemy za miasteczko, na krawędź kolejnej doliny. Stąd jest wiekny widok na dużą część Kapadocji. Rozbijamy namiot z widokiem i cieszymy się pieknym zachodem słońca.
30 grudnia
Jest koło 7mej rano, wokół jeszcze totalnie ciemno. Paweł nagle wyrywa mnie z głebokiego snu: "Wstawaj! Wstawaj! Wszedzie wokół pompują się balony! Zobacz jaki czad!" Wychodzę mega zaspana, rozglądam się dookoła i to co widzę jest mega. Jeszcze w totalnej ciemności, na gorach i w dolinach dookoła pompują sie balony wydając charakterystyczny dźwięk. I co najpiękniejsze - co chwilę podświetlają się od ognia co wygląda magicznie. Jest ich kilkadziesiąt i są wielkie. Chodzę zauroczona i robię zdjęcia. Jest zimno, chyba z -3 stopnie a mimo to nie chcę wracać do namiotu. Zaczyna świtać. Pierwsze balony unoszą się do góry chcąc jako pierwsze ujrzeć słońce wynurzajace się zza horyzontu. Unosząc się balony co chwilę rozświetlają się ogniem i tracą kolor. Gdy z naszego namiotu widzimy pierwsze promienie słońca, na niebie jest ponad 100 balonów. Widok jest nieziemski, jeszcze czegoś takiego nie widzieliśmy. Cały spektakl trwa ze dwie godzinki. A potem jemy śniadanko, pakujemy się i w drogę. Dziś mamy w planie odwiedzić Dolinę Miłości. Nazwa wzięła się od form skalnych na dnie doliny, ktore wyglądają jak pomniki stojących penisów. Schodzimy z naszego grzbieciku do dna doliny i docieramy do tej części doliny gdzie mieszkają penisowate skały. Wiekszość ludzi obserwuje je z góry doliny gdzie moze podjechać autami. My robimy sobie fotki tuż koło skał. A potem ruszamy doliną dalej w jej bardziej dziką cześć. Tu chodzi niewielu ludzi, ale spotykamy sympatyczną rodzinę Amerykanów mieszkających w Turcji i wędrujemy sobie z nimi. Wychodzimy na końcu doliny i wracamy drogą do miasteczka Göreme. Robimy zakupy w Bim-ie i z cieżkimi plecakami ruszamy dalej. Po drodze przechodzimy obok kompleksu kilku starych kościołów w skale gdzie płaci się po 70zł wstępu i ogląda się to okolo 30minut. Czytamy opinie i ludzie piszą, że fajne te kościoły, ale jak pochodzimy po terenie to jest mnóstwo świetnych darmowych. Tu poza dużą opłatą jest jeszcze z pół godziny stania w kolejce po bilet. Odpuszczamy więc tą atrakcję. A tuż obok jest inny malowany w środku kosciół do obejrzenia za darmo i wejścia od ręki. Po drodze znajdujemy zgubiony przez kogoś certyfikat odbycia lotu balonem. Jest w formule takiej jak za zdobycie jakiejś wysokiej góry ;) Na noc chcemy wejść w największą część Kapadocji, a wlasciwie obejsc ja na razie dookoła aby zanocowac na drugim jej koncu i rano zobaczyc balony od drugiej strony, oswietlone światłem wschodzacego słońca. Na samym koncu drogi jest parking i kawiarnia z dyskotekowa muzyką. Przyjechało też tu dużo aut na zachód słońca. Jest kilka kamperów, które zostaną tu na noc. A my schodzimy kawałek niżej, znajdujemy płaską górkę, gdzie nie da się dojechać autem i rozbijamy namiot z widokiem na dwie głębokie, piekne doliny (Red Valley). Mamy piękny widok na zachód słońca. Gotujemy obiad: makaron, ryba z puszki z papryczka chilli, pomidor, cebula, papryka i rosół z torebki. Mi mega smakuje, Pawłowi tak przeciętnie.
31 grudnia
Budzimy się koło 7mej słysząc odgłos pompowanych balonów, choć żadnego jeszcze nie widzimy. Podswietlone ogniem pojawiają się wśród ciemności kilka minut później. Pijemy poranną herbatkę patrzac jak powoli się rozjaśnia, a balony startują. Jest ich dziś sto kilkadziesiąt. Latają równo przed wejściem do naszego namiotu, więc mogę je spokojnie obserwować siedząc w śpiworku i pijąc herbatę. Po obejrzeniu porannego, balonowego spektaklu jemy śniadanko i pakujemy się. Dziś ruszamy pozwiedzać ten największy kompleks dolin, w którym ukrytych jest wiele skalnych kościołów. Teren jest dość pusty, tylko raz na jakiś czas spotykamy innych spacerowiczów. Kościoły są niesamowite. Większość to skały w kształcie krasnoludkowego kapelusza, w których w środku wydrążone są pomieszczenia, często też kolumny i niektóre z nich pokryte są płaskorzeźbami i freskami. Zauważyliśmy, że na malowidłach święci mają poniszczone specjalnie twarze. Chodzimy w górę i w dół między dolinami i dzielącymi je grzbietami. Oglądamy Collumned church, Joachim and Anna church, Hacli church, Ayvali church, Uc Hacli church, Meskendir church i wiele innych. Teren jest trudny, raz nawet jest tak stromo, że zejście jest możliwe tylko przy asekuracji liną. Na koniec idziemy pod górę całą doliną Rose Valley (zaglądając po drodze od dołu do Red Valley). Wszędzie jest mnóstwo gołębników i skalnych kościołów. Po wyjściu z doliny idziemy do miasteczka Göreme po raz kolejny do Bim-a. Robimy zakupy i wracamy 1,5km w pobliskie skały szukać miejsca noclegowego na spedzenie sylwestra. Znajdujemy miejsce z widokiem na okoliczne doliny i miasto, a na skałce powyżej akurat pewna para z Hatay się zaręczała. Poprosili mnie o zrobienie im pamiątkowych zdjęć, chwilę porozmawialiśmy i wymieniliśmy się kontaktami. Rozbiliśmy namiot i ugotowaliśmy sylwestrowy obiadek.
Czekamy do północy. Do ostatniej minuty, do 23:59 nie dzieje się kompletnie nic. Ani jednego fajerwerka. Równo o północy zaczynają się fajerwerki, ale jedynie w miastach. Jesteśmy na pięknej, widokowej górce, 5 minut podejścia od dużego parkingu na końcu miasta i nie ma tu nikogo. Wszystko odbywa się w centrum miast. Intensywne strzelanie sztucznych ogni trwa 5 minut. I koniec. I nie ma żadnych spóźnialskich. Dokładnie wszystkie petardy zostały odpalone miedzy 0:00, a 0:05. Witamy w Nowym 2024 roku :)
1 stycznia
Nad ranem jak i w poprzednich dniach budzi nas odgłos pompowanych balonów. Jest jeszcze ciemno i prawie nic nie widać, ale dostrzegamy, że wokół nas, u podnóża góry na której rozbiliśmy namiot jest ileś leżących, powoli napełniajacych się powietrzem balonów. W nocy był przymrozek, trawa wokół i tropik naszego namiotu są zamarznięte. Balony stają się coraz większe, a gdy już prawie stoją są pięknie rozświetlane ogniem z dysz. Robi się szaro i pierwsze balony startują. Pięknie to wygląda, bo dziś mamy je bardzo blisko siebie. Po chwili niebo jest pełne balonów. 120-150 balonów wznosi się w niebo każdego ranka. W większosci jest w koszu około 20 pasażerów plus dwie osoby obsługujące balon. Ale widzimy też mniejsze kosze gdzie jest tylko kilka osób. Powoli się pakujemy i koło 10tej zwijamy namiot i ruszamy. Schodzimy w dół z górki i potem stromą ulicą pod górę idziemy do głównej drogi. Zgarnia nas po chwili para Niemców i dojeżdżamy z nimi do głównej drogi. Z krzyżówki po chwili zabiera nas pan do Nevsehir. Dalej zabieramy się z kierowcą jadacym do Niğde.