Po pewnym czasie zatrzymuje się dla nas cysterna - pan jedzie tam gdzie chcemy - do Midyat. Po drodze oglądamy ładne widoczki i kolejne górki. Wysiadamy w Midyat. Jest dopiero 9:30. Miasteczko dopiero się budzi. Chodzimy po ciekawych uliczkach. Architektura jest inna od tej którą widzieliśmy do tej pory. Potem ruszamy na wylotówkę w stronę Mardin. W tą stronę mamy kilka kilometrów do przejścia. Po drodze jeden pan zaprasza nas do swojego sklepu z ubraniami na herbatę. Skoczył też do piekarni po sąsiedzku kupić nam ciekawy chlebko-placek. Idziemy kolejne 2km. Robimy przerwe na schodkach by odpocząć. Po chwili ze sklepu obok wychodzi do nas pan z dwoma kubeczkami herbaty dla nas. Ach ci Kurdowie. Ich gościnność jest niesamowita. W końcu dochodzimy na wylotówkę i łapiemy stopa.