Na koniec jedziemy z naszymi kierowcami do miasteczka Hasankeyf. Dojeżdżamy tam gdy jest już ciemno. Nasi kierowcy jadą jeszcze dalej, a my chcemy tu zostać, bo to bardzo historyczne miasteczko. Szukają dla nas dobrego miejsca pod namiot, pytają o to ludzi i policji na posterunku. W końcu dowiadują się, że najlepiej nam będzie w parku w mieście. Są tu wiaty i ławeczki. Żegnamy się z naszym kierowcą i jego kuzynem, bardzo im dziękujemy za wszystko. I rozbijamy namiocik. W pewnym momencie do parku przychodzi poimprezować grupka młodych chłopaków. Zachowują się głośno i odpalają petardy. Chyba też interesuje ich nasz namiot, bo w pewnym momencie odpalają petardę blisko namiotu. Wychylam się i rozmawiamy. Pytają skąd jesteśmy i przepraszają. Niedługo potem też się gdzieś przenoszą. Ja wieczór spedzam na szukaniu hostów na kolejne noce. Udaje się ich znaleźć. Koło północy w parku robi się cicho i spokojnie.
21 grudnia
Przed szóstą budzi nas głośny śpiew muezina z pobliskiego meczetu. Jest jeszcze ciemno, ale wstajemy, zaczynamy robić śniadanie i się pakować by zdążyć dziś zobaczyć wszystko co chcemy i dojechać do Mardin do hosta. O świcie spakowani ruszamy dalej. Miasto jeszcze śpi. Jeszcze kilka lat temu miasto Hasankeyf leżało nad rzeką Tygrys i w dolinie rzeki były prastare ruiny. Postanowiono jednak zrobić tamę, elektrownię, zbiornik wodny i w wyniku tego zalać wiekszość miasta. Mieszkańcom zbudowano nowe domy wyżej, powyżej linii brzegowej jeziora. Część starych ruin i zabytków przeniesiono powyżej, a część bezpowrotnie zniknęła pod wodą gdy wszystko zostało zalane 4 lata temu. Chodzimy po wybrzeżu i ogladamy przeniesiony wielki grobowiec i inne stare budynki. Widzimy też po drugiej stronie jeziora przeniesione tam stare zabytki. Wschodzi słońce, a my idziemy wzdłuż wybrzeża. Widać, że dalej trwa tu urządzanie miasteczka. Została też zbudowana nowa, nowoczesna droga wyżej, bo stara biegła w dolinie rzeki. Wracamy do głównej drogi i łapiemy stopa.