Jedziemy całą noc, trochę udaje nam się pospać. Koło 6 rano dojeżdżamy do Tabrizu. Z pomocą sympatycznej dziewczyny mówiącej po angielsku kupujemy bilety na pierwszy autobus do miasta Khoy. Czekamy 2,5h. Przed 9tą autobus rusza. Tym razem nie jest to super wygodny autobus vip tylko zwykły, stary autobus. Sporo podsypiamy, ale otwierając oczy podziwiamy widoki za oknami. Dojeżdzamy do Khoy i okazuje sie, że tu aplikacja snapp nie znajduje nam taksówki. Zabieramy się wiec taksówką z ulicy sporo drożej, ale w porównaniu do cen europejskich to i tak jest bardzo tanio. Do granicy mamy ponad 60km. Droga wiedzie przez piękne góry.