Zatrzymuje się dla nas przesympatyczny kierowca, który mówi po angielsku. Jedzie około 40km i całą trasę rozmawiamy. Daje nam jabłka z ogrodu. Po drodze przejeżdżamy przez tereny całkowicie pokryte śniegiem - tu dziś jest już zima. Dalej podwozi nas kawałek kolejny pan z którym rozmawiamy przez translator. Jedziemy przez piekne krajobrazy, dookoła są góry. Ostatni stop, którym jedziemy połowę dzisiejszej drogi zabiera nas do Igdir. Jedzie kierowca, jego brat i jego syn, który chodzi do szkoły średniej i mówi trochę po angielsku. Jadą starym autem, nieznanej nam marki, ale szyby w nim są z logo fiata. Po drodze są piękne, kolorowe góry. Mijamy też obszar z kopalnią soli. Jedziemy wzdłuż granicy z Armenią. "Ludzie z Turcji nie lubią ludzi z Armenii" tłumaczy nam syn kierowcy. Nad Igdir króluje Ararat, który dziś jest w chmurach. Z Igdir jest 10km do granicy z Armenią i 45km do Yerevania, ale granica jest zamknięta.
Wysiadamy i idziemy do sklepu Bim. Kupujemy rzeczy na obiad i na śniadanie. A potem idziemy w umówiony punkt i wysyłamy sms do naszego hosta. Namik przychodzi do nas po 5 minutach. Prowadzi nas do domu, pokazuje wszystko i wraca do swojej pracy. Pracuje na uczelni bardzo blisko od swojego mieszkania. Jest naukowcem i pracuje nad nowymi lekami m.in. na Alzheimera. Ma bardzo duże mieszkanie z korytarzem w którym można robić dyskotekę. Zostawia nas w mieszkaniu i mamy kilka godzin na ogarnięcie internetowych rzeczy i odpoczynek. Wraca po 5tej. Gotujemy obiad - Namik próbuje po raz pierwszy kaszy gryczanej, którą przywieźliśmy z Gruzji. Potem robi nam pyszną herbatę. Siedzimy i rozmawiamy. Paweł w międzyczasie zgłębia temat vpn-ów, które będziemy potrzebowali w Iranie. Namik jest świetny - czujemy się u niego mega komfortowo. Był kilka lat temu w Polsce z programu uczelnianego - w Krakowie, Warszawie i Siedlcach.
18 listopada
Wysypiamy się, a potem Namik robi nam wielkie, pyszne tureckie śniadanie. Koło południa zabiera nas na przejażdżkę swoim autkiem na plantacje moreli. Są piękne, jesienne kolory liści i w tle widać super Ararat. Potem Namik zaprasza nas do restauracji na herbatkę i turecką kawę. I na koniec odwozi nas na wylotówkę.