Wyciągamy kciuka i zatrzymuje się prawie od razu autko na rosyjskich numerach. Ale kierowca to Gruzin. Mało mówi, ale po drodze zatrzymuje się w sklepie, robi zakupy, a przy okazji kupuje po coli i batoniku dla nas. Wysadza nas pod twierdzą Nokalakevi. Pod twierdzą przyczepia się do nas gromadka 7 psów i część z nich idzie z nami kolejne kilometry. Mijamy dzikie drzewa z granatami i kilka zrywamy do jedzonka. Idziemy około 3km drogą po której prawie nic nie jeździ. W koncu dochodzimy nad gorące źródła Nokalakevi. To gorące źródła i gorący wodospad. Rozbijamy namiocik przy źródłach. Woda w źródłach ma około 80 stopni, w wodospadzie jest ciągle bardzo gorąca, choć da się już tam kąpać. Ale to co jest najfajniejsze to porobione poniżej gorące baseniki. Siedzimy w jednym ze dwie godziny i się wygrzewamy. Jest cudownie. Uwielbiam takie dzikie gorace źródła w naturze. Na parkingu stało auto policyjne. Pan policjant zeszedł do nas nad rzekę i powiedział, że jakby zaczęło padać to abyśmy przenieśli się na górę koło parkingu. Wiemy, że prognoza mówi, że ma lać całą noc. Na nasz gust to miejsce jest wysoko i jest bardzo bezpieczne, ale dmuchając na zimne o zmroku przenosimy się z namiotem na górę. Policjant podjeżdża radiowozem tak aby oświetlić nam miejsce gdy rozbijamy namiot. Spotykamy też sympatycznego Gruzina na rowerze. Mieszka 16km dalej i przyjeżdża czesto aby się tu wykąpać i spotkać fajnych ludzi. Na źródłach spotykamy też kilkoro bardzo sympatycznych Rosjan mówiących po angielsku. Jest też kawałek dalej jakiś człowiek, który żyje tu sobie w namiocie i małej grocie. Wieczorkiem siedzimy w namiocie i zgodnie z prognozą zaczyna padać deszcz.
10 listopada
Całą noc leje. Rano odpoczywamy sobie i wychodzimy z namiotu dopiero po 11tej gdy już przestaje padać. Pakujemy się i idziemy jeszcze pokąpać się w gorących basenach. Przyjeżdżają też ludzie, którzy byli też tu wieczorem i z którymi rozmawialiśmy i wręczają nam siatkę tutejszych mandarynek. W końcu po 13tej ruszamy ze źródeł. A razem z nami 7 tutejszych psów. Po kilometrze udaje nam się złapać stopa do Senaki. Starszy pan krąży na koniec po mieście aby zostawić nas w odpowiednim miejscu. Kolejny stop, dwóch panów, zabiera nas na obrzeża Kutaisi.