Po próbach poszukiwań i pytania lokalsów ruszamy do wioski Gona. To wioska 7km dalej, położona w przepięknej dolinie. Wokół wysokie ośnieżone szczyty. Dolina robi na nas duże wrażenie. Na końcu jest malutka wioska, dalej tylko check-point pograniczników i wysokie graniczne góry ze szczytami ponad 4 tysiące metrów. Wracamy gdy już góry są w pięknych, wieczornych kolorach. Po trzech kilometrach łapiemy na stopa busik z pracownikami leśnymi. Wszyscy są po alkoholu z kierowcą włącznie. Jak wsiadamy wszyscy krzyczą do nas: witajcie! Jedziemy z nimi do Ghebi i dalej ruszamy pieszo. Po 2 km łapiemy kolejnego stopa - osobówkę do kolejnej wioski. Potem znów idziemy 2km. Wysokie góry dookoła są przecudownie oświetlone zachodzącym słońcem. W końcu łapiemy na stopa busik, który jedzie do Oni. Dojeżdżamy gdy jest już praktycznie ciemno. Wracamy do domu Ani i siadamy na tarasie. Kolega zgaduje się przez internet z Polką, ktora mieszka w Ghebi. Stara się mu pomóc i radzi aby od razu pójść zgłosić to na komisariat w Oni. Więc kolega razem z koleżanką idą późnym wieczore na kilkukilometrowy spacer na komisariat. I co się okazuje - policja poważnie podchodzi do sprawy - przychodzi tłumaczka z angielskiego, rusza akcja. Po godzinie policja już namierzyła telefoon i jadą do Ghebi. Po 3 godzinach od zgłoszenia kolega już ma swój telefon w ręku. Na koniec proszą kolegę o fotkę z telefonem i kciukiem na lajka. Wypelniają papiery i zostawiają nas z odczuciem: wow. Szacun dla gruzińskiej policji.