4 listopad
Budzimy się rano i jest dziś piękna pogoda. Nad nami ośnieżone góry. Jemy śniadanko i przychodzi do nas zaciekawiona świnka. Potem idziemy do reszty ekipy i ruszamy razem do Ghebi. Mamy 30km do przejechania stopem. Dwie osoby zabierają się pierwszym stopem od razu do Ghebi. My z kolegą zabieramy się ciut później na pace busa do rozjazdu na Shovi. Stamtąd zostaje nam 11km. Zaraz zabiera nas ciężarówka kilka kilometrów - mieścimy się we trójkę na jednym siedzeniu. Potem idziemy ze 3km pieszo. Zatrzymuje się auto gdzie jedzie 4 mysliwych na polowanie. Paweł zabiera się do Ghebi z nimi. Ja i Mundek idziemy kolejne 2km i zabiera nas stary kamaz-dźwig. Spotykamy się wszyscy w Ghebi w umówionym wczesniej miejscu, bo w wiosce nie ma zasięgu. Idziemy przejść się po wiosce. Jest fajny klimat, cerkiew na środku, ciekawe budynki, góry dookoła. Na jednej ławeczce siedzą lokalne panie, kilkadziesiąt metrów dalej siedzą lokalni panowie. W pewnym momencie nasz kolega orientuje się, że w miejscu gdzie czekali na nas zostawił swój telefon. Wraca tam i telefonu już nie ma.