Ruszamy punktualnie. Po kilku kilometrach niektórzy ludzie zaczynają już wysiadać. W połowie drogi już wszyscy mają miejsca siedzące. Jedziemy około 3,5h. Wysiadamy i rozglądamy się za noclegiem. Plan jest taki, że dwie osoby z ekipy co przyleciały bez śpiworów biorą kwaterkę, a my i trzecia osoba idziemy na dziko pod namiot. Rozglądamy się za kwaterką i nagle zagaduje nas po polsku sympatyczna dziewczyna. To Ania, znana na fb grupach jako Ania z Gruzji. Ania zaprasza do swoich apartamentów 3km dalej. Mówi, że ma też niedaleko od domu ogrodzoną działeczkę gdzie nasza trójka sobie na free rozbić namioty. Więc decydujemy się zostać u Ani. Ania zabiera naszą koleżankę i plecaki i wszystko jej pokazuje. A nasza czwórka idzie na piechotę. To bardzo mało turystyczny teren. Bardzo ciekawa wioska, stare ciekawe domy. W środku wioski jest ciekawa synagoga. Idziemy do części wioski, ktora nazywa się Ghari. Po drodze siedzą przy stoliku panowie pijacy wino. Zapraszają nas i dają nam wszystkim dobre wino do napicia się z nimi. Pijemy po dwa kubeczki i idziemy dalej. Przy drodze pasie się dużo świń i śliczne, różnokolorowe, małe świnki. Dochodzimy do Ani. Dom Ani jest super. Apartamenty są w wysokim standardzie i urządzone z dużym gustem. Ania mówi, ze możemy sobie wszyscy posiedzieć u niej na tarasie wieczorem. Zapraszamy ją na winko z nami. Z tarasu jest bardzo ładny widok na wioskę i góry. Spedzamy bardzo miły wieczorek rozmawiajac i pijąc piwka i winka. A potem idziemy we trójkę 300m dalej i rozbijamy namiot i tarp i idziemy spać.