Wracamy do Kutaisi dokładnie tą samą marszrutką, którą przyjechaliśmy. Po przyjeździe spotykamy się z Bartkiem, którego wpis rano zobaczyłam na fb grupie 'Gruzja budżetowo'. Bartek wraca samolotem do Polski i została mu prawie pełna butla, więc napisał na grupie, że chętnie komuś odda. Dogadaliśmy się i odebraliśmy butlę. Robimy zakupy i wracamy do naszego hosta. Gotujemy dla wszystkich obiadek, a na deser serwujemy winogrona :) Wieczór spędzamy na rozmowach głównie o Rosji. Nasz host puszcza nam film BBC o Navalnym. Idziemy spać późno.
1 listopada
Już ponad trzy miesiące jesteśmy w podróży.
Nasz host długo siedzi i śpi prawie do 11tej. My rano ogarniamy swoje rzeczy na internecie. Potem jemy razem śniadanko, pakujemy się i koło południa wychodzimy. Załatwiamy kilka rzeczy, kupujemy "gruzińskie poziomki" i siadamy w parku czekając na znajomych, którzy lecą z Polski. Zjawiają się koło 15tej i ruszamy do hostelu, który zarezerwowaliśmy za 21zl od łebka. 3 dwuosobowe pokoje. Zostawiamy rzeczy i ruszamy do miasta. Idziemy na zielony bazar, kupujemy wino i smakołyki na wieczór. A potem idziemy do knajpki i jemy różne dobre rzeczy. Bardzo smakują mi chinkali z grzybami. Na koniec przenosimy się do hostelu i rozmawiamy sobie do 23ciej pijąc winko.
2 listopada
Wychodzimy rano z hostelu i szukamy marszrutki do Oni. Zapytani kierowcy marszrutek kierują nas na właściwy dworzec. Marszrutka do Oni jest raz dziennie i odjeżdża o 10tej. Zajmujemy miejsca i dwójce z nas udaje się kupić bilety w kasie, a trójka, że teoretycznie nie ma miejsc, ma stojące i musi rozliczyć się potem z kierowcą. Bilet do Oni kosztuje 15 lari (ok. 24zł). Marszrutka jest pełna. I ludzi i pakunków.