Po drodze są śliczne widoki. Zwłaszcza w drugiej części trasy gdy jedziemy przez przełęcz około 2300m. Budowany jest ciąg tuneli, który niedługo znacznie skróci tą trasę, bo droga przez przełęcz jest długa i zimą często trudna. Nasz kierowca zatrzymuje się przy źródłach minaralnych, które smakują jak nasze wody mineralne w górach. Za przełęczą już zaczyna się kolejka tirów do granicy. Niesamowita ich ilość. Kilometry tirów. Pachnie mi to handlem Rosji z Europą przez kraje trzecie. Są tiry z Armenii, Gruzji, Turcji. Dojeżdżamy do Stepantsmindy o zmroku. Przed nami ze 3km do przejścia i pół kilometra podejścia w pionie. Idziemy w świetle latarki i księżyca w pełni. Pawła noga spisuje się dość dobrze, miesień się rozgrzał i mniej boli. W pewnym momencie widzimy wielką górę - to Kazbek. Jest majestatyczny i dobrze widoczny w świetle księżyca. Dochodzimy w okolice cerkwi Tsmida Sameba i rozbijamy namiot. Wieje dość mocno, Paweł robi dodatkowe odciągi. Jest bardzo jasno od księżyca i bardzo pięknie. Miejsce jest magiczne, widać ileś cudownych gór dookoła, podświetloną cerkiew i niebo z gwiazdami.
28.10
Budzimy się gdy robi się jasno, otwieramy namiot i naszym oczom ukazuje się on. Kazbeg w całej okazałości. Po chwili pomarańczowe słoneczko zaczyna oświetlać wierzchołek. Patrzymy w zachwycie, a potem wyskakujemy przed namiot robić fotki. Jesteśmy w przecudownym miejscu, otoczeni wspaniałymi górami. Jemy śniadanko w otwartym namiocie wpatrując się w góry. Potem pakujemy się i idziemy zobaczyć cerkiew. Jest pięknie położona z widokami na góry z każdej strony. Pięknie też widać wioski w dole. Z cerkwi wracamy inna drogą w dół. Idziemy powoli, Pawła noga gorzej znosi schodzenie niż wchodzenie. W Stepandsmindzie wychodzimy za centrum i zaczynamy łapać stopa. Po 20 minutach zatrzymuje nam się stara Vołga na rosyjskich numerach. Kierowca jest Azerem, który mieszka w Gruzji. Puszcza nam Azerską muzykę i jedzie aż pod granicę z Armenią. Nas zabiera do głównej drogi Tbilisi-Batumi. Jedziemy z nim przez przełęcz i piekne góry. Karmi nas chlebem i kiełbaskami, a my go częstujemy cukierkami.