24.10
Wstajemy rano i wychodzimy na drogę. Pierwszy stop z sympatycznym panem do miasteczka Noyemberian. Pan jest z Karabachu. Przeżył tam 4 wojny i ostatnio niestety musiał już przenieść się do Armenii. To już teraz będzie Azerbejdżan - mówi ze smutkiem. Pokazuje nam filmik z pięknymi miejscami w Karabachu. Wysiadamy w miasteczku Noyemberian. Kupujemy na stoisku wielkie owoce khaki. Próbujemy jeść i są bardzo niesmaczne, zastanawiamy się dlaczego. Po chwili ze sklepu wychodzi do nas pan, który robił tam zakupy. Daje nam 3 khaki takie duzo mniejsze. Mówi: weźcie te, te są do jedzenia, tamte duże używamy do innych rzeczy. Ewidentnie widział naszą konsternację związaną z próbowaniem owoców i kupił dla nas w prezencie te właściwe. Na wylocie z miasteczka zatrzymuje się dla nas gruzińska ciężarówka, która jedzie aż do Tbilisi. Kierowca tylko troszkę mówi po rosyjsku, ale jest bardzo sympatyczny. Dojeżdżamy z nim na granicę.