Po drodze namy przełęcz 2400m. Najpierw jedziemy 17km z handlarzem i jego żoną. Handlarz w aucie ma skrzynki i broń. Rozmawiamy sympatycznie o różnych rzeczach, ktore sa w Polsce i w Armenii. Kiedy wysiadamy okazuje sie, ze ruch w kierunku przełęczy jest bardzo niewielki. Jeden pan podwozi nas kilka kilometrów za ostatnie przysiółki, pod same serpentyny. Chwilę czekamy i po chwili zatrzymuje się trzech panów ze zlotymi zębami. Przednia szyba, tak jak i w wielu tutejszych autach i autobusach jest popękana. Jedziemy serpentynami na przełęcz i podziwiamy widoczki. Po drugiej stronie najpierw jest płaskowyż okolo 2200m, a potem trochę zjeżdżamy w dół w kierunku jeziora Sevan. Jezioro jest najwiekszym jeziorem na Zakaukaziu, zajmuje 3% Armenii i leży na około 1900m. Panowi jadą do wioski, ktora jest 6km od jeziora i miasteczka Martuni. Wysiadamy i idziemy kawałek pieszo, bo klimaty wioskowe są super. Ludzie wykorzystują piekną pogodę do prac ogrodowych, do prania dywanów itp. W pewnym momencie zatrzymuje sie sympatyczny, starszy pan i proponuje, ze podrzuci nas do miasta. Wysiadamy przy głównej drodze wzdłuż jeziora i za chwilę zatrzymuje sie dla nas mega sympatyczna para mówiaca po angielsku. Ona jest nauczycielką angielskiego z Erewania. Przez ostatnie 10 lat mieszkali raz w Erewaniu, a raz w Moskwie. Podrózują głównie po Azji. Chcieli raz pojechać do Europy, znaleźli tanie loty na Węgry, złożyli wszystkie papiery o wizę Shengen i dostali odmowe. Odmowa tłumaczona była tym, że skoro dotąd nie byli w Europie to dziwnym się wydaje wybór Węgier jako pierwszego kraju do którego chcą pojechać.
Mijamy przy drodze człowieka, który pokazuje coś dwoma rękami. Tłumaczą, że to sprzedawca ryb pokazuje nadjeżdżającym samochodom jakiej wielkości ma ryby i że będziemy widzieć tak pokazujących ludzi wokół całego jeziora Sevan.
Rozmawia nam się super, wymieniamy sie kontaktami. Wysadzają nas przy skręcie na miejscowość Naratus. Idziemy 1,5km mieszo i dochodzimy do statego cmentarza. Cmentarz jest pełen starych płyt z krzyżami i nagrobków przypominajacych sarkofagi. Robi duze wrazenie. Podchodzi do nas pan i mówi nam kilka słów po polsku. Był kilkukrotnie w Polsce, głównie w Stoczni w Gdańsku.