Zatrzymuje się dla nas para jadąca na północ Sofii. Po drodze jest korek, bo rolnicy protestują na autostradzie przeciwko importowi zboża z Ukrainy. Nasi kierowcy dowożą nas pod końcową stację metra. Tuż obok jest Lidl, więc robimy pierwsze od iluś dni zakupy i kupujemy sobie różne zachcianki. A potem wsiadamy w metro i z przesiadką docieramy do znajomej nam już stacji Ovcha Kupel. Wracamy dziś do naszego hosta Boyo. Tyle, że on na starcie powiedział nam, że może nas przenocować, tylko, że wróci bardzo późno, bo do 23ciej uczestniczy w jakimś bankiecie. Nam to jakoś bardzo nie przeszkadza. Za jego blokiem są wiatki i ławeczki. Rozsiadamy się w wiatce, ja wyciągam śpiworek i karimatkę i czekamy. Wyjmujemy wina z Melnika i próbujemy. Jedno jest figowe, a drugie malinowe. Mają ciekawe smaki. Po 23ciej przyjeżdża Boyo, zostawia auto na awaryjkach by wpuścić nas do mieszkania i idzie dopiero zaparkować. Czujemy się u niego bardzo swobodnie i możemy tu zostać kilka dni aby odpocząć przed kolejnym etapem podróży.
Spędzamy 4 dni w Sofii. Odpoczywamy i załatwiamy mnóstwo rzeczy. Uzupełniamy bloga, czytamy o miejscach gdzie chcemy się wybrać, aplikujemy o wizy, szukamy dalszych hostów z couchsurfingu, dopytujemy się o głosowanie w wyborach za granicą, wymieniamy pieniądze, kupujemy brakujące rzeczy w decathlonie i gotujemy wypasione obiadki na odreagowanie po prostych, górskich pulpach.