29.09
Wstajemy rano, zwijamy namiocik i jemy śniadanko. A potem ruszamy dalej doliną w kierunku Melnika. Znacie powiedzenie, że najlepsze namiotowe miejscówki są zawsze kawałek dalej? No więc po 500m jest świetna wiata, z zieloną trawką pod namiot obok, z miejscem na ognisko i pięknym widokiem na "piramidy". Po przejściu kolejnych kiluset metrów wchodzimy do miejscowości. Melnik jest malutki. Większość domów to hotele, pensjonaty, restauracje i winiarnie. Domy są w typowym bułgarskim stylu, a nad nimi górują piramidy. Idziemy zwiedzić tzw. Dom Kordopulova. To zbudowany w 1754 r. dom należący niegdyś do greckiego kupca Manolisa Kordopulova. Jest największą rezydencją z epoki odrodzenia na Półwyspie Bałkańskim, jaka zachowała się do dziś. W domu znajdują się weneckie malowidła ścienne, rzeźby w drewnie i witraże, a także ogromne beczki do przechowywania wina. Wstęp 5 lew (12zł). Na mnie największe wrażenie robią sale do przyjmowania gości - wyłożone kolorowymi kilimami i poduszkami z małym stoliczkiem na środku.
Potem siadamy sobie w knajpce przy głównym deptaku i zamawiamy placki z serem i dżemem i czerwone wino oraz piwo. Restauracja ma bardzo sympatyczny klimat. Potem idziemy w zaciszne miejsce nad rzekę umyć się po kilku dniach. Kupujemy też na spróbowanie dwie plastikowe butelki melnickiego wina (po 5-6lewa za litr czyli 12-14zł).
Robimy karteczkę stopową "Sofia" i wychodzimy na wylotówkę. Tylko, że prawie nic nie jedzie. Idziemy więc piechotą na przód i machamy gdy coś jedzie. Po około kilometrze zatrzymuje się dla nas pan dostawczakiem. Jedziemy z nim do miasteczka Sandanski. Tam stajemy na wylotówce na autostradę z karteczką 'Sofia'. Zabiera nas rodzinka jadąca do Blagoevgradu - starszy pan za kółkiem, młodszy pan obok i kilkuletni chłopiec obok nas z tyłu. Włączają fajną macedońską muzykę i próbujemy rozmawiać. Wysiadamy przed samym Blagoevgradem w miejscu gdzie nie ma jeszcze kawalka autostrady i trasa biegnie starą drogą.