26.09
Wstajemy przed 7mą. W schronie było gorąco, mimo, że całą noc uderzał w schron bardzo silny wiatr. Na naszym, środkowym, poziomie mielismy rano 26 stopni.
Jest piękna pogoda - wychodzimy ponad schron na wschód słońca. Jest bajkowo - chmury w dolinach i pierwsze promienie słońca oświetlające szczyty. Wieje silny wiatr, więc szybko robi się zimno. Po obejrzeniu porannego spektaklu z radością wracamy do ciepłego schronu. Jemy śniadanko, a w tym czasie słonko oświetla kolejne górki. Wychodzimy koło 9tej. Idziemy trudnym, skalistym terenem. Najpierw trawersujemy dwie gorki, a potem dochodzimy do grani zwanej Koncheto. Jest to stroma grań ze słupkami i liną na środku i ekspozycją na obie strony. Przechodzimy ją powoli z plecakami i trawersem dochodzimy do przełęczy pod Wihrenem. Po drodze spotykamy świetną dziewczynę z Meksyku, Sofi, która chodzi sama po tutejszych górkach z namiotem i po schronach.
Wihren to najwyższy szczyt gór Pirin, 2914m. Podejście od tej strony jest prawie pionowe, całą trasę, ponad 200m w pionie towarzyszy nam łańcuch. Za to na szczycie jest sporo miejsca. Mamy piękną pogodę, widoczki na wszystkie strony, a w niektórych dolinach mgły. Odpoczywamy chwilę na szczycie i przed nami 900m w pionie zejścia do schronisko-hotelu Wihren. Nie jest to tak trudne jak było wejscie od drugiej strony, ale nachylenie jest spore, dużo kamieni, rumowisk i luźnego materiału i zejście daje nam w kość. Kiedy dochodzimy pod schronisko jesteśmy mega zmęczeni. Schronisko jest mało przyjazne. Mimo łatwej i krótkiej drogi dojazdowej ceny są bardzo wysokie, a do tego wbrew bułgarskim przepisom nawet kibelek (w dodatku narciarz) jest płatny. Nie ma śmietników i nawet miejsca by usiąść i odpocząć poza restauracją. To też pierwsze schronisko przy którym przechodzimy w Bulgarii gdzie nie ma możliwości rozbijania namiotów. Idziemy więc kawałek dalej i przy rzeczce gotujemy sobie obiadek. Z godzinka odpoczynku i siły nam wracają. Chcemy dziś zrobić jeszcze kilka kilometrów i kilkaset metrów podejścia i zanocować na dziko w górach. Ruszamy już późnym popołudniem, mijamy ostatnych wracających spacerowiczów. A potem już sami pniemy się w gorę doliny, przy ślicznej rzece, a potem mijając kolejne jeziorka. Szczyty schowały się w chmurach. Przy najwyższych jeziorkach na około 2300m znajdujemy miejsce pod namiot trochę dalej od szlaku. Jest już wieczór, więc pijemy już sobie tylko ciepłą herbatkę.