21.09
Wysypiamy się i po śniadanku koło 9tej ruszamy. Jak zwykle z rana dużo podejścia do góry. Po drodze jest sporo jagód, więc podjadamy co chwilkę. Na początek mamy trzy górki po około 2400m każda. W większości trawersujemy same wierzchołki. Chmurzy się, ale widoki są rozległe. Prognoza na dziś zapowiadała sporo deszczu, a tymczasem kończy się na chmurzeniu i mamy kolejny śliczny dzień z widoczkami. Dziś połoninkowo. Idziemy przez ścieżki wśród traw, a nasze nóżki cieszą się, że nie muszą dziś pokonywać skał ala gorgany. Wchodzimy na kilka trawiastych górek ok. 2300m. Potem jeszcze jedna prawie 2200m z pięknym widokiem na góry Pirin. Spotykamy tu Czecha z plecakiem który idzie w odwrotnym kierunku i wymieniamy się informacjami. I od tego miejsca zaczyna się las i bardzo strome zejście. Mamy do wytracenia ponad 1000m w pionie. Schodzimy w dolinę rzeki. Jest już późne popołudnie i szukamy miejsca na nocleg. Znajdujemy je 1,8km przed przełęczą. Jesteśmy bardzo zmęczeni po tych dniach i czujemy każdy mięsień. Dziś było ponad 23km, 1600m zejścia i ponad 600m podejść. Odpoczywamy wieczorkiem w namiocie i słyszymy jak powoli nadciąga burza. Burza okazuje się być potężna. Trwa ze 2h, a błyski i wyładowania są co kilka sekund tak że ciężko spać. Cieszymy się, że tę noc spędzamy bardzo nisko w dolinie. Wśród szczytów jest dyskoteta jaką rzadko się ogląda. Kiedy w końcu burza przechodzi i robi się spokojnie, ja czuję, że zaczyna mi się robić niedobrze. Jedliśmy to samo z Pawłem, a mi coś się ewidentnie przykleiło do żołądka. Z uczuciem, mdłości, słabości i bólu brzucha spędzam większość nocy. Koło 4tej znów nadciąga burza. Tym razem idzie blisko, przez przełęcz i pioruny walą jak w czasie najbardziej spektakularnych czerwcowych burz. Tu jednak wrzesień zupełnie nie jest bezburzowym miesiącem. To 6ta burza koło nas w ciągu tygodnia. Co ciekawe te najsilniejsze przechodzą nocami. W świetle błyskawic i przy piorunach w tle udaje mi się w końcu wypuścić jedzenie tą stroną, którą weszło i zaczynam czuć się choć trochę lepiej i zasypiam. Tak to była "pamiętna" noc.