Łapiemy szybko stopa do kolejnego miasteczka. Dwóch gości mówiacych po angielsku, więc jest rozmowa przez całą drogę. Tu w okolicy jest ponoć wiele jaskiń dla tych co mają sprzęt i lubią po nich chodzić. Na rondzie jest rzeźba wielkich butów trekingowych. Dowiadujemy się, że to dlatego, ze w okolicy jest duzo firm robiacych buty. Nasz kierowca wywozi nas na super przystanek na wylotówkę i już po chwili jedziemy kolejnym autem tam gdzie chcemy czyli do miasteczka Pazardzhik. Nasz kierowca mówi tylko po bułgarsku więc tylko troszkę możemy się dogadać. Ale puszcza super bałkańską muzykę. Zabiera nas tak jak chcemy do samego centrum miasta. Zupełnie nie rozumie po co przyjechaliśmy wieczorem do takiego nieturystycznego miasteczka, a język nie pozwala nam mu tego wytłumaczyć. Czemu chcieliśmy do centrum? Bo w centrum jest kranik. Nabieramy wody na noc, a potem ruszamy na wylotówkę w kierunku Sofii. Po drodze zaliczamy lidla. Jest już zmierzch, więc w okolicy wylotówki idziemy kilkaset metrów w pola i znajdujemy miejsce pod namiot.
12.09
Wstajemy, jemy śniadanko i wychodzimy na drogę. Aby dojść na miejsce gdzie droga dwupasmowa zmienia się w jednopasmową potrzebujemy iść wzdłuż drogi i obiegać wystające na nią drzewa i krzaki gdy nic nie jedzie. Ruch na szczęście nie jest zbyt wielki. Znajdujemy fajne miejsce i po 20 minutach zatrzymuje się mega sympatyczny człowiek, który jedzie prosto do centrum Sofii. Pracuje na codzień w Londynie i przyjechał do Bulgarii teraz na kilka dni. Rozmawiamy całą drogę.