7.09
Wstajemy rano i po śniadanku wracamy do drogi. Łapiemy szybko pierwszego stopa z panem na krzyżówkę. A zaraz potem drugiego stopa na przełęcz. Bardzo fajna pani koło 70tki jedzie z panem, chyba jej synem. Wysiadamy na przełęczy na ponad 1600m. Jest tu woda i wiatka. Witajcie Rodopy :) Ruszamy dalej szlakiem na zachód. Pierwsze 5km szlaku okazuje się asfaltową drogą przez las. Co chwilę są źródełka lub kraniki z wodą. Droga pnie się mocno do góry. Po kilku kilometrach zaczyna być już szutrowo-kamienista. Co ciekawe, mimo, że jesteśmy powyżej 2000m dalej idziemy przez las. Rodopy mają wysokość prawie 2200m, a są jak Gorce - lesiste z polankami. To idealne miejsce na rower, jest tu dużo tras rowerowych i dróg. Droga wiedzie na najwyzszy szczyt Rodopow, zabudowany budynkami, a my skrecamy wczesniej podążając czerwonym szlakiem. Na jednej łące widzimy budowaną kaplicę - taką wielką, betonową - straszak. Na innej łące widzimy z daleka wielką, wypasioną rezydencję. Gdzieś dalej drogą jedzie betoniarka. My na szczęście zeszliśmy już na zwykłą ścieżkę i wędrujemy trawersem przez las. Idziemy kilka kilometrów mijając różne górki. Chmury utrzymują się na wysokości najwyzszych szczytów (powyzej 2100). Raz idziemy przez las, raz przez łączki z widoczkami. Przechodzimy przez przełęcz 2150, tuż pod jednym z najwyzszych szczytow Orfej. Szczyt jest o 3m niższy od najwyzszego w tych górach, ale widok zapewne jest z niego super i na wszystkie strony. Jednak płynie przez niego cały czas chmurka, więc możemy widzieć tylko skrawki tego widoku. Schodzimy jakieś 200m w pionie w dół i koło krzyżówki czerwonego i niebieskiego szlaku widzimy kapliczkę ze źródełkiem. Koło niej rozbijamy namiocik. Jest tu spokojnie, nie wieje tak jak na górze. Gotujemy obiadek i idziemy spać.