Stoimy tu dłuższą chwilę po czym zatrzymuje się auto dla nas na środku ulicy. Uśmiechnieta Bulgarka zabiera nas do Asenovgradu. Próbujemy rozmawiać polsko-bulgarsko-rosyjsko-angielskim. Zaprasza nas na kawę w Asenovgradzie w knajpce w której pracuje jej syn. Chwilę rozmawiamy z jej synem po angielsku. A potem przychodzi jej mama i juz w ogole zaczyna sie mega fajna rozmowa. Opowiadają nam o Rodopach, o życiu tutaj. Po raz kolejny zauważamy, że w Bułgarii nie ma nienawisci do Rosjan ani do rosyjskiego jezyka. Jest za to ogromna niecheć do Ameryki. Na koniec zostajemy podwiezieni do twierdzy Asen, która znajduje się 2km za miastem. To było świetne spotkanie i mnóstwo pozytywnej energii :) Widoki z drogi i z twierdzy są przepiękne. Wstęp do twierdzy kosztuje 10zł. Najbardziej podoba nam się stara cerkiew z malowidłami, która jest na terenie twierdzy. Wyglada ona przepięknie na tle gór. Ruszamy dalej górkami do głównej drogi, po drodze oglądając jeszcze kapliczkę sw. Atanastij. Na głównej drodze bardzo szybko łapiemy stopa. Ciężaróweczka starszego typu, ciśniemy się w kabinie z plecakami, a starszy pan opowiada nam po Bułgarsku, że Rodopy są super, że tu jest mnóstwo pomocnych ludzi i że tu się dobrze żyje. Wysiadamy kilka kilometrów dalej pod Baczkovskim Monastyrem.