Po 16tej ruszamy dalej. Droga wiedzie trawersem po otwartym terenie wypalonym od słońca, z pojedynczymi drzewami. Gdzieniegdzie pasą się krowy. Idziemy górkami nad morzem. Co trochę mijamy jary po potokach. Wszystkie są doszczętnie wyschnięte. Po iluś kilometrach dochodzimy do kurortu na końcu miejscowości Sveti Vlas. Z daleka widać hotele w kształtach pałacyków, zameczków, z wieżyczkami i basenami. Idziemy kilka kilometrów drogą przez Sveti Vlas. Dookoła świat który można opisać w kilku słowach: Dreams, Palace, Golden, Villa, Gran Hotel, Beach, Aqua, Resort, Apartment, Eden, Sunny, Pools, Royal, Gardens etc. W międzyczasie robi się ciemno. Dochodzimy do połowy miejscowości i schodzimy w dół do morza. Mijamy hotele i apartamenty skąpane w pięknej roślinności dopieszczonej przez ogrodników. Dochodzimy na plażę i kąpiemy się w morzu przy świetle księżyca. Jest dalej bardzo gorąco, ale jak miło ochłodzić się trochę i spłukać całodzienny pot z siebie. Potem wracamy na górę miejscowości i jemy kolację. A potem nurkujemy w las, który przylega do hotelowego miasteczka. Idziemy kilkaset metrów i znajdujemy wśród drzew płaskie miejsce. Dziś śpimy bez namiotu. Rozkładamy materacyki i śpiworki na ziemi, ja tuż obok rozwieszam sznur do suszenia mokrych rzeczy i kładziemy się spać.
29.08
Koło 4 w nocy Paweł się budzi, bo okazało się, że przebił się jego materacyk i zjechało powietrze. Prawdopodobnie od igieł których było sporo pod nami. Na szczęście poza materacykami mamy ze sobą cienką karimatę na której można spać. Wstajemy o świcie czyli o 6tej. Wracamy na główną drogę. Kupujemy po dużej nadziewanej bułce na drogę. Moja jest z typowym bałkańskim słonym serem. Idziemy do konca Sveti Vlas i wchodzimy na promenadę znanego kurortu Słoneczny Brzeg.