Galata to wioska na końcu Warny i za nią taki wystający cypelek z latarnią morską, który wydaje się z mapy być bardzo widokowy. Idziemy więc tam. Schodzimy w upale w dół. Na końcu drogi jest nowa latarnia morska, a za nią ścieżka na koniec cypla. Na końcu cypla stoi stara, rozwalająca się latarnia morska. Przed nią taras którego juz czesc się złamała i spadła do podmywającego cypel morza. Miejsce niesamowite, opuszczone ruinki w chaszczach nad przepaścią. Jest fajny widoczek na Warnę.
Musimy wrócić prawie kilometr tą samą drogą czyli pod górę, w pełnym słońcu, nagrzanym asfaltem z dziurami. Potem odbijamy już na południe i pierwszym zejściem schodzimy 150m w pionie w dół schodami na plażę. Jak dobrze się wykąpać i ochłodzić :) I ruszamy dalej plażą. Dookoła klify, a plaża szybko zamienia się w 3-5 metrowe kamieniowisko pod klifem. Więc wspinamy się po tych kamieniach jak w Gorganach. Zaraz za oficjalną plażą pojawiają się pierwsi nudyści. Idziemy tak kilka kilometrów mijając na zmianę plaże i kamieniowiska. W pewnym momencie kamieniowiska są już tak trudne do przejścia, że wspinamy się sporo na klif. Biegnie tu nawet niebieski szlak turystyczny. Tylko w pewnym momencie dochodzimy do wielkiego osuwiska gdzie poleciały drzewa, błoto, less - wspinamy się po tym i jest to wyzwanie, ale udaje nam się przedostać na drugą stronę do ścieżki. Idziemy jeszcze kawałek i dochodzimy do świetnego miejsca gdzie dużo ludzi biwakuje na dziko na klifie. A potem schodzimy na plażę i widzimy tam też namioty. To miejsce dla nas. Rozbijamy namiocik niedaleko innego, przy którym para ludzików medytuje i ćwiczy jogę. Jest przemiły wieczór, niebo z gwiazdami i księżycem. Po zmroku przed niektórymi namiotami palą się ogniska.
25.08
Paweł wstaje porobić fotki wschodu słońca, ja wstaję ciut później. Nasi sąsiedzi kąpią się nago w morzu. Po drugiej stronie starszy pan też się nago opala. No to my też niewiele się zastanawiając ściagamy ciuszki i idziemy się kąpać. Woda jest bajkowa. Czysciutka, o lazurowym kolorze, na dnie piaseczek. Kąpiemy się chyba ze trzy razy zanim spakowani opuścimy to miejsce.