16.08
Rano żegnamy się ze znajomymi w Edynburgu, idziemy piechotą na lotnisko, wsiadamy w samolot, tracimy po drodze 2h (zmiana czasu o 2 strefy czasowe) i z lekkim opóźnieniem lądujemy po 22giej w Sofii. Wychodzimy z lotniska i 500m dalej idziemy spać. Jest piękna pogoda i ciepło, więc nawet nie rozbijamy namiotu.
17.08
Rano wracamy na lotnisko i bierzemy metro do centrum. Metro działa super - wystarczy tylko przyłożyć kartę płatniczą zbliżeniową na bramce i jedziemy. Bilet kosztuje poniżej 4zł. Po chwili jesteśmy w centrum. Jemy śniadanie na skwerku. Potem oglądamy piękny sobór Aleksandra Newskiego. Znajdujemy kantor i wymieniamy euro na lewy. Potem idziemy do Lidla gdzie jest ciut drożej niż w Polsce i w Szkocji. Następnie zaglądamy do Decathlonu po butlę gazową. I ruszamy na dworzec kolejowy. Przechodząc przez przejście podziemne pod dużym skrzyżowaniem natykamy się na odkopane ruiny antycznego miasta. Wygląda to imponująco.
Idziemy na dworzec kolejowy i kupujemy bilety na pociąg. Chcemy przejechać 132km (bilet 16zł od osoby) do wioseczki Karnare. Dlaczego tam? Bo tam zaczyna się droga na przełęcz z której chcemy zacząć górską wędrówkę. Idziemy na peron. Informacje elektroniczne są tylko na głównej hali dworca. A na peronie stoją w trzech miejscach na jednym torze po 2-3 wagony starego typu. Trochę zdezorientowani pytamy się o nasz pociąg i okazuje się, że to te 3 wagony najbardziej po lewej stronie. Lokomotywę zaraz dostawią. W pociągu sauna, ale siadamy, zajmujemy miejsca i saunujemy się. Pociąg jedzie 3 godziny, wśród pół słoneczników i gór. To osobowy, więc zatrzymuje się w każdej wioseczce. W tych mniejszych nie na zupełnie nic lub jest stary zdezelowany budynek (pociąg staje w polu, bo stacja jest zwykle z pół kilometra od wioski). W tych większych na peron przed budynek stacji wychodzi pracownik stacji w wielkiej służbowej czapce i z lizakiem w ręku i daje znak do odjazdu.