Nikola zostawia nas przy bramkach wjazdowych na autostradę. Stajemy tam z karteczką Rijeka i czekamy. Jedzie bardzo dużo aut, ileś na blachach z Rijeki, wszyscy jadą wolno, jest fajne miejsce by się zatrzymać. I nic. Stoimy z półtorej godziny. Robi się szaro. Dajemy sobie jeszcze 5 minut i planujemy iść za miasto spać w namiocie. I właśnie wtedy zatrzymują się dla nas dwie roześmiane panie. Matka i córka. Matka za kierownicą, córka lepiej mówiaca po angielsku. Jadą do Rijeki gdzie mieszkają. Śmieją się, że Rijeka to brzydkie miasto. Proponuja nam, że zabiorą nas na stację benzynową na autostradzie skąd możemy dalej złapać stopa do Puli. Odmawiamy, bo widzac co tu się dzieje ze stopem nie chcemy tam spędzić nocy lub kolejnego dnia. Wysiadamy przy zjeździe do miasta. Jesteśmy wymęczeni i mamy dość. Dziś czekaliśmy około 7h by przejechać trasę którą autem można zrobić w 3h. Generalnie wyznaję zasadę, że jeśli się więcej stoi niż jedzie to już nie jest to fajne. Co się stało z tymi Chorwatami, którzy kiedyś zabierali po chwili tak jak dalej jest w Czarnogórze?
Znajdujemy na mapie potencjalne miejsce do spania. Rijeka leży na stromym zboczu i mamy do tego miejsca 4,5km i 260m podejscia w pionie. Gdy dochodzimy to miejsce okazuje się idealne. Zaraz za końcem zabudowań, na górze są płaskie pola otoczone krzakami. Myślimy co robić następnego dnia - z Rijeki jest mega trudno wyjechać na stopa ze wzgledu na jej położenie, ekspresówkę, różne wyjazdy z miasta i brak zatoczek przy wyjazdach. A wieczorem następnego dnia czekają na nas znajomi. Znajdujemy autobusy po 15eur za 100km. Koło Lublina za taki przejazd będzie to coś bliżej 15zł... Ale znajdujemy flixbisa za 9eur. Tylko flixbus jest jeden dziennie i odjeżdża o 5:10 rano. Decydujemy się nim pojechać. Jemy kolację i po 20tej kładziemy się spać. Niedaleko namiotu odzywa się kilka razy koziołek sarny.
19 luty
Pobudka o 2giej w nocy. Pakujemy się, zwijamy namiot i ruszamy w dół. Mamy 7km do przejścia i 400m w pionie do zejścia. Dochodzimy na dworzec autobusowy godzinę przed odjazdem. A właściwie są to stanowiska odjazdowe i obok nawet nie ma ławki. Ale jest całodobowy sklep z pieczywem. Kupujemy wielką, serową bułę za 2 euro i mamy pierwsze śniadanie. Autobus do Puli podjeżdża punktualnie. Wsiadamy, w środku jest ciepło i przyjemnie. Widzimy, że poza nami wśród lokalnych podróżnych wsiada inna turystka o azjatyckiej urodzie. Droga do Puli trwa trochę ponad godzinę. Na ile możemy to podsypiamy po drodze.